Komentarze (3)
wiec przyszedł czas opisania moich ostatnich dziejów. Po długich staraniach zdobyłem moją wymarzoną dziewczyne. Spędziłem z nią ponad pół roku był to wspaniały czas. kochałem byłem kochany. Pare dni po pół-rocznicy dowiaduje sie że ona nie jest już ze mna od jakiegos czasu szczęśliwa i decyzje już podjęła. Coś w stylu gromu z jasnego nieba. Wcześniej nie zauważyłem żadnych symptomów po prostu nic... i nagle jestem sam.Wymarzony początek wakacji. Notabene wiele razy mi mówiła że jesli tylko poczuje ze coś jest nie tak to mi od razu o tym powie. a tu zostałem postawiony przed faktem dokonanym. Zostałem sam a było to miesiąc temu. Od tego czasu odczuwam niesamowita pustke.Co ciekawe gdy ze mna zrywała to zapowiedziala ze bedziemy sie spotykac ze nie stracimy kontaktu. I tak było przez pierwszy tydzien po. zaproponowałem ZOO ona sie zgodziła jednak z czasem ZOO zmienilo sie w spacer który jeszcze nie doszedł do skutku i kto wie czy dojdzie. Sama z własnej woli nie odezwała sie od trzech tygodni. I tu przechodze do refleksji :Mianowicie : Jak możliwe jest takie robiegunowanie? że jedna osoba teskni, cierpi a druga która tak samo kochała przez pół roku staje się obojętna a nawet nie szanuje swojej miłości nawet byłej? ( od tygodnia pytam o spacer i termin sie wciąż zmienia)
Być może zależy to od tego że osoba kończąca znajomość ma przewage psychiczna nad tą drugą. Być może charakter ? lecz osoba z która jest sie półroku powinno się dobrze znac? Czy można tak ukrywac swoje drugie Ja? ale to temat na inne rozwazanie....